czwartek, 8 stycznia 2015

Haters make me famous- czyli cała prawda o hejterach

Żyjemy w czasach, kiedy każdy ma dostęp do Internetu, a co za tym idzie do portali społecznościowych, stron internetowych, blogów itp. Większość z nich ma opcje komentowania zawartości, co daje nam, użytkownikom, możliwość zostawienia po sobie śladu, wyrażenia opinii. No i właśnie tutaj zaczynają się "schody". Użytkownicy dzielą się na dwie podstawowe grupy- Ci wychowani i kulturalni oraz hejterzy (większość z Bożej łaski).  Więc może zaczynając od podstaw, przybliżę Ci postać hejtera i "z czym to się je".
 
 
 
Hejter- osoba, która krytykuje coś lub kogoś w bezwględny
sposób najczęściej anonimowo lub pod pseudonimem
 
Hejterzy żyją wśród nas. Jest to prawda, nawet jeżeli sobie nie zdajesz z tego sprawy. Jaka jest ich rola? Krytykują Cię pod każdym możliwym kątem, ale by było zabawniej, robią to anonimowo. Żeby nie było tutaj żadnych nieporozumień. Nie chodzi mi o konstruktywną krytykę, która jest, w moim mniemaniu, potrzebna, aby samemu się doskonalić. Jest to krytyka, że tak powiem, "z dupy wyciągnięta" płynąca z czystej nienawiści, zazdrości do nas. UWAGA Jeśli chcesz być dobrym hejterem, musisz mieć sporo kompleksów, które będziesz rekompensować uwagami w stronę swojej ofiary.
 
 Prowadząc drugiego bloga, całkiem różnego od tego, spotkałam się nie raz i nie dwa z obrażającymi mnie stwierdzeniami, czy innymi komentarzami "na poziomie". Kiedyś zastanawiałam się co kieruje ludźmi, którzy piszą takie szmiry. Część winy mogłabym zrzucić na typową polską mentalność polaczków cebulaczków. Nie oszukujmy się. Jesteśmy narodem zawistnym, wiecznie niezadowolonym, narzekającym na wszystko co jest tylko możliwe, nigdy nam nic nie pasuje. Dlatego nie widzę przeszkody, aby wypisywać głupstwa pod czyimś adresem próbując go "zniszczyć", upokorzyć, czy zniechęcić do działania.
 
Siedzę w blogosferze już jakiś czas i widzę jak zmieniają się zachowania i obyczaje internautów. Blogerzy, czy blogerki, które prowadzą własne strony nie wypisują hejtów pod adresem "ludzi po fachu". Hejty piszą osoby anonimowe, nie mające pojęcia o czym mówią. Łatwo zauważyć, że ich opinie kompletnie nie dotyczą danego tematu, są po prostu rozbieżne, napisane tylko po to, żeby "być".  Strony zagraniczne różnią się niesamowicie od tych polskich. Tam nie przelewają się w co drugim komentarzu złośliwe uwagi. Ludzie są bardziej tolerancyjni i otwarci.
Więc skąd u nas tyle nienawiści?
 
Haters make me famous- czyli kto sprawia, że jesteśmy sławni?
 
 "To czy jesteś popularny/a można sprawdzić po liczbie hejtów jakie dostajesz pod swoim adresem"- usłyszałam niedawno od znajomego. Czy to prawda? Zastanówmy się. Skoro mam już stronę internetową, robię coś dla siebie, nie daj Boże jeszcze mogę na tym zarobić, a z dnia na dzień przybywa osób, które kopią pode mną dołek, chcąc mnie "udupić" pisząc niezwykle "ciekawe" komentarze, to czy jestem sławna? Po części tak. Zresztą tak też się czuje. "Fejmu" przybywa, a mi automatycznie na głowie pojawia się korona.
 
 Hejterzy nie atakują byle kogo. Czy taki Nowak napisze obraźliwy list do zwykłego, szarego, niczym niewyróżniającego się Kowalskiego? Najprawdopodobniej nie. Ofiary hejterów muszą być "apetyczne" i co najmniej trochę "popularne" chociażby lokalnie.
Nie wiem, czy takie osoby zdają sobie sprawę z tego, że "robią nam, autorom, dobrze".
Pierwszym aspektem jest wzrost popularności naszej strony. Rośnie nam liczba wyświetleń, komentarzy, wzrastają statystyki. Kiedy mamy już ten "prestiż" piszą do nas firmy z propozycjami współpracy. My mamy z tego same korzyści, a naszym hejterom rosną gule w gardle z zawiści.
No cóż moi drodzy, życie jest przewrotne, a co nas nie zabije, to nas wzmocni, prawda?
Resumując, nie taki hejter straszny, jak go malują, a i pasożyt czasem przyniesie coś dobrego.
 
 
PS Jeżeli chciałbyś shejtować coś u mnie, ale jeszcze nie jesteś prawdziwym hejterem z krwi i kości to polecam zapoznać się z krótkim poradnikiem "Jak być hejterem" - KLIKNIJ TUTAJ

niedziela, 28 grudnia 2014

Na dobry początek

Kończy się nam kolejny rok. Wszyscy blogerzy robią podsumowania, co zdążyli zrobić w ciągu tych ostatnich 365 dni, jakie nagrody zostały im przyznane, w jakich imprezach brali udział, podliczają na ilu ściankach zrobiono im zdjęcie, ile stylizacji opublikowali i już planują kolejny rok, mając nadzieję, że będzie jeszcze lepszy od 2014. A co robię ja, nieMoralna Dziewczyna? A ja jak zwykle na przekór wszystkiego i wszystkim, stworzyłam bloga. I to o czym? Teoretycznie o wszystkim, a praktycznie to jeszcze zobaczymy co z tego wyjdzie. No bo nie wiadomo, kiedy stwierdzę, że już się tym znudziłam, Wy mnie nie będziecie chcieli czytać, o ile w ogóle teraz ktoś to robi, albo najzwyczajniej w świecie braknie mi pomysłów i czasu, a strona pójdzie w zapomnienie i przeżyje lata swojej świetności. Nie będę ukrywać, chciałabym żeby ktoś tutaj czasem mnie odwiedził i pozostawił po sobie ślad, jakikolwiek.
Liczę się z tym, że nieMoralna Dziewczyna nie przypadnie wszystkim do gustu, niektórzy będą się ze mną nie zgadzać, inni obrabiać, przysłowiowo, dupę, ale "taki mamy klimat", a jak to Polaczki, lubimy zazdrościć i krytykować. Czyż nie? Nie mówię tutaj o konstruktywnej krytyce (bardzo potrzebnej), czy posiadaniu własnego zdania, bo to całkiem co innego i mamy do tego wszyscy prawo. Chodzi mi o to, że nie potrafimy docenić pracy innych, wytykamy im błędy, zamiast starać się pomóc. Nic by nam się nie stało przecież, gdybyśmy byli bardziej życzliwi i otwarci, prawda? Ale to jeden ze stereotypów, jakże bardzo już rozpowszechnionych w naszym piękny kraju nad Wisłą. A co by było, gdyby moje pokolenie, pokolenie Millennialsów, zgromadzone w Polsce zaczęło obalać ten mit?
Kim są w ogóle Millennialsi (dla niewtajemniczonych)? Ogólnie rzecz biorąc są to ludzie urodzeni w czasach, kiedy przeżywaliśmy rozkwit technologii (1982-2001).  Millenials są dużo bardziej skoncentrowani na szeroko pojętym działaniu wspólnym, budowaniu społeczności – i w tym względzie zdecydowanie różnią się od cynicznego „pokolenia X” lat 80tych. Nietrudno zauważyć, że młodsze pokolenia są bardziej otwarte na świat i ciekawe życia. Ich przedstawiciele łatwiej łapią kontakt między sobą, są bardziej samodzielni i pewni siebie. W Polsce często mówi się o tzw. „pokoleniu 89” i wpływie osób urodzonych po upadku komunizmu na politykę. W naszym przypadku, zmiany technologiczne szły w parze z gwałtownymi przemianami ustrojowymi, co spowodowało też, że przepaść między pokoleniami jest szczególnie widoczna. W przeciwieństwie do USA (dla przypomnienia: gdzie wybory wygrał Barack Obama, popierany głównie przez Miellennialsów ), nie znalazł się jeszcze kandydat ani partia polityczna która w pełni realizowałaby poglądy i potrzeby polityczne tej grupy demograficznej. Ta luka domaga się zapełnienia, a ten kto pierwszy to zrobi zapewni sobie polityczną przyszłość. Wiele młodych Polaków, nie umie odnaleźć się w takim ustroju decydując się na emigracje zarobkowe, zakładając, że wrócą, kiedy sytuacja w kraju się poprawi. Ale lata mijają, a ludzie nie wracają. Osiadają poza granicami Polski i zakładają rodziny. Tak tracimy z roku na rok coraz więcej młodych, znakomicie wykształconych ludzi, którzy mieli kształtować pokomunistyczną Polskę. Co za szkoda... i nie mówię tego sarkastycznie.

nieMoralna Dziewczyna
28/12/2014